Program Identyfikacji Talentów PZT Januszkowo 2021.

Miałem przyjemność być trenerem, podczas obozu PIT w Januszkowie i chciałbym się podzielić kilkoma obserwacjami.

Scanning – przegląd stanu tenisa u10.

Pierwsza rzecz jaka mi się nasuwa na myśl, to to, że takie obozy i obserwowanie młodych talentów, powinno być systemowo prowadzone od lat. Piękny przykład mamy z Emmą Raducanu, której filmy w wieku 9 lat, pojawiły się w sieci – z turniejów. Chcesz sprawdzić, to obejrzyj film na Youtube

https://www.facebook.com/simon.wheatley.942/videos/2746908508940926

lub u Simona Wheatleya na FB – ocena techniki w centrum LTA – trzeba być zalogowanym by zobaczyć https://www.facebook.com/simon.wheatley.942/videos/2746908508940926

Czyli inni robią taki scanning u najmłodszych, co najmniej od dekady 🙂

Wspólnota – razem wygrywamy, razem przegrywamy, przyjaźń zostaje.

Druga sprawa, to jak bardzo te dzieci, porozrzucane są po kraju. Tutaj znów wrócę do moich obserwacji, co do działania klubów, a właściwie jak mało zorganizowanych miejsc, mamy w kraju- tu odsyłam do osobnego wpisu >> TU   <<. Dla dzieci z PIT-ów, jest to ogromna szansa spotkać się na dłużej, niż tylko przelotnie na turnieju, by wspólnie pograć i poćwiczyć. Buduje to, dużą grupę dzieciaków, które mają wspólny cel- grać tenisa na najwyższym, możliwym poziomie. Granie w takiej grupie pozwala rywalizować z osobami o przeróżnych umiejętnościach i stylach gry. Jeden gra prawa, ktoś inny lewą ręką, ktoś gra mocny topspin, ktoś inny płasko, a jeszcze kolejna osoba, fajnie miesza rytm i gra super slajsem. Mając ograniczoną liczbę dzieci w klubie, jest to sytuacja mega komfortowa. Tutaj grali każdy z każdym, w różnych konfiguracjach i przy różnych założeniach taktycznych. Uczyli się poprzez grę. Nawiązując również przyjaźnie, często na całe życie.

Przez taktykę, doskonalę technikę.

Trzecia sprawa. Często słychać w kuluarach dyskusję, czy warto wysyłać dziecko na „kadrę”, czy na taki obóz PIT? Część trenerów jak mantrę powtarza, że nie wysyłają dzieci na kadrę, bo tam zmieniają dzieciom chwyty – a jak wiadomo zmiana chwytu powoduje rozchwianie uderzenia i wymaga to dużo czasu, by wyprowadzić zawodnika na prostą. Także tutaj pragnę uspokoić – Nie zmieniał nikt dzieciom chwytów 🙂 ALE…. Jest też druga strona medalu – na moje oko, około połowa z tych dzieci musi zmienić chwyt do serwisu! Jednak na obozie PIT, nie jest naszą rolą zmiana chwytów dzieciaczkom, tylko zwrócenie uwagi trenerom, co i jak poprawić. Problemem jest, że w gronie tak dobrych dzieciaków, przefiltrowanych przez selekcję, wciąż taki procent ma z tym problem. Czyli problemem jest szkolenie w klubach. Skoro dzieci , a uczciwie powiedzieć powinienem, że duża część- nie wszyscy, w wieku 10 lat nie ma poprawnego chwytu, to jest to problem systemowy. Piotr Unierzyski jeździł po kraju z warsztatami „Cała polska serwuje dobrze”, ale mam wrażenie, że nie przebiło się to wszędzie, bo często na szkolenia i warsztaty jeżdżą te same osoby, a w pozostałych klubach, nie ma odpowiedniej edukacji i poziomu nauczania. Rozumiem, że nie jest to łatwy temat, bo sam mam w klubie tego przykłady, ale jeśli mamy myśleć o graniu zawodniczym, nie amatorskim, to tutaj nie widzę taryfy ulgowej. Lekarz nie może sobie pozwolić na błędy, tak samo trener. Bo rujnuje, swoim brakiem kwalifikacji, czyjąś przyszłość. Zmienianie chwytu u 12, czy 13 latka, będzie koszmarem. Ani on, ani trener nie będzie miał łatwego czasu. ŁATWIEJ NAUCZYĆ, NIŻ ZMIENIAĆ. Bo żeby zmienić, trzeba oduczyć, czyli tracimy czas i energię na coś, co powinno być wykonane wcześniej.

Na konferencji w Kaliszu pokazywaliśmy przykłady sytuacji meczowych, jakie zawodnicy mieli rozwiązywać:

– serwis z korytarza

– wprowadzenie przy ustawieniu w rogach kortu po przekątnej

– Gra z anty celem,

– rozegranie punktów z jednym podbiciem w wymianie itp., itd.

i wiele innych. Pytano mnie, o co chodziło z tymi ćwiczeniami. Otóż chodziło o to, by pokazać, że nikt tam nie zmieniał dziecku chwytów, zamachów itd. Tylko poprzez zadania taktyczne, np. serwis z korytarza, miały dzieci doskonalić serwis slajsowany i z drugiej strony pronację w płaskim lub topspinie. W grze z rogów kortu miały uczyć się, kiedy grać w otwarte, a kiedy „przeciw nogom”. Nie było tam ćwiczeń zamkniętych, nikt nie posiadał nawet kosza z piłkami, tylko nosiliśmy je w kartonie 🙂 Tak, można prowadzić trening bez kosza, na takim obozie.

Czasem trzeba się cofnąć, by lepiej ocenić, czy idę w dobrym kierunku.

Kolejna sprawa, to dla niektórych osób, powrót na zieloną piłkę. Tak zieloną i tak powrót. Dlaczego to podkreślam? bo było grono osób, które grywa już na żółtym poziomie. Co to powodowało? Moim zdaniem nabieranie złych nawyków, np. te dzieci częściej dążyły do chwytów ekstremalnych, te dzieci częściej były okopane za linią końcową i ja tak obrazowo mówię, że „to piłka odbijała się od nich, a nie one uderzały piłkę”. Z tego też powodu, nie wchodziły w kort, nie generowały gry kątowej i nie chodziły do siatki. Czyli dla mnie, obraz dawnej hiszpańskiej szkoły – daleko z tyłu i pod górę. Powrót na zieloną piłkę wymusił więcej poruszania do przodu, więcej wchodzenia na piłkę i śmielsze puszczenie ręki- co dla mnie jest jednym z kluczowych elementów, nie pchać, a uderzać. Jeśli dziecko utrwali sobie wstrzymywanie ręki, ciężko będzie to zmienić. Zielona piłka pozwoliła, na wygenerowanie więcej dynamiki w uderzeniach i kreatywności w grze. Duża ilość gier deblowych, a także bonusy– np. poprzez dodatkowe punkty za wygranie akcji pod siatką, zachęcała do gry wolejem i realizowania innych zadań.

Motto mojego klubu to – Łączy nas tenis. Tak jest na obozach PIT.

Kolejnym ważnym punktem obozu, było połączenie dziewcząt i chłopców do gry. Ma to aspekty socjalizacyjne, wychowawcze, ale także tenisowe. Kilku chłopców komentujących, że jak to „z dziewczynami mają grać?”, żałowało, że się odezwało, gdy gra kończyła się 10-4, dla płci „słabszej” 😉 Zielona piłka umożliwiała niemal dowolne parowanie zawodników, nauki, że gdy mój partner słabiej serwuje, to mogę być celem pod siatką, więc skupienie na woleju, gdy ktoś dobrze serwuje, to staram się przeciąć i skończyć pod siatką już return. Można tych przykładów mnożyć.

Współpraca buduje – rozwój kosztuje. Kto nie idzie do przodu, ten się cofa.

Podstawowy cel to ocena i analiza tenisowa oraz sprawnościowa, naszych młodych talentów. Czy jest coś co wymaga natychmiastowej korekty, czy coś co trzeba przypilnować w najbliższym czasie, jakim typem zawodnika będzie nasz podopieczny i jakie cechy, przy takim stylu gry, będą kluczowe i musimy je bardzo rozwijać, jako jego broń. Czy ma już 170 cm i będzie na pewno bazować na serwisie, czy może nie będzie wysokiego wzrostu, ale genialnie porusza się po korcie, ma świetne czucie piłki i gry. Gdzie są jeszcze obszary do doskonalenia, co można robić lepiej. Musimy już budować obraz zawodnika za kolejne 10 lat. Ocena ta jest punktem wyjścia do rozmowy w klubie z trenerami, pomocy im w doskonaleniu tego, czego potrzebuje jego zawodnik. Ocena z oddali jest łatwiejsza, bo czasem będąc na co dzień z zawodnikiem tracimy świeżość spojrzenia, że na przykład zawodnik zaczął opuszczać łokieć. Na koniec, to pytanie do trenerów – ilu z Was jest gotowych podjąć współpracę z Piotrem i PZT, w celu jak najlepszego wykorzystania możliwości waszych zawodników? Strach przed „podebraniem” zawodnika, nie powinien tu mieć miejsca, bo nikt nie chce przejmować kompetencji trenera, tylko go wspomagać. Na to pytanie nie znam odpowiedzi, czas pokaże. Jednak Brawa należą się dla Piotra Unierzyskiego i PZT za taką inicjatywę i jej wprowadzenie w życie. Bez zadbania o podstawy piramidy, nigdy nie będzie jej czubka.

Praca nóg, czy antycypacja ?

Agnieszka Radwańska jest często chwalona za antycypację, czyli odgadywanie zagrań przeciwniczki. Jednak zbyt rzadko wskazuje się pracę nóg Agnieszki i ustawienie na korcie zależnie od sytuacji, jako jeden z elementów pozwalających dobiegać i odgrywać trudne piłki. Agnieszka nie jest demonem szybkości na korcie, a mimo to, trzeba się napracować by wygrać przeciw niej punkt lub mieć dynamit w reku jak Serena, by załatwić to jednym uderzeniem 😉 .

 

Na załączonym poniżej krótkim filmie, staram się pokazać pewien schemat poruszania zaczynający się już w chwili, gdy rakieta przeciwnika zmierza w kierunku piłki – nie po kontakcie z nią – czyli od naskoku. Następnie start do piłki. Zatrzymanie, czyli w obecnym, szybkim tenisie, równoznaczne jest to z zajęciem pozycji do uderzenia. Czy to otwarta, czy zamknięta, zależy od sytuacji i czasu jakim dysponuje zawodnik. Następnie uderzenie, eksplozja siły nóg do piłki, lądowanie po i praca nóg do zajęcia najkorzystniejszego miejsca, ze względu na geometrię kortu.

Na filmie zaznaczyłem dwa sposoby powrotu do środka geometrycznego kortu. Pierwszy, gdy piłka nie jest mocno oddalona od naszej wyjściowej pozycji, to sam krok dostawny. Drugi, gdy przeciwnik zmusi nas do wybiegnięcia szerzej od środka kortu, to: pierwszy krok skrzyżny i następnie dostawny. W tej sytuacji możemy wyróżnić trzy sytuacje, które na początku przygody tenisowej sprawiają trudność.

1. Naskok. Kiedy , po co i jak?  Naskok wykonujemy, żeby wykorzystać siłę sprężystą mięśni. Startujemy niemal równo z odbiciem przeciwnika, bo prostujące się nogi mogą już ruszyć w odpowiednią stronę, bez zwłoki. Krok dostawny powrotny po uderzeniu, już może być formą naskoku, gdy obniżymy pozycję, akcentując odbicie w stronę kolejnej piłki. Wyczucie czasu jest kluczowe dla efektywnego wykorzystania naskoku. Za wcześnie, to wytracimy energię lub zostaniemy w przysiadzie po lądowaniu – obie sytuacje tylko pogorszą start. Za późno, to piłka już leci, a my marnujemy czas na naskok. Wymaga to praktyki i treningu aby znaleźć ten złoty punkt, kiedy już wiemy gdzie przeciwnik posyła piłkę i możemy do niej startować nie zgadując, a będąc pewnym kierunku. Naskok możemy podzielić na kilka sposobów, ale to zostawmy na inna okazję 😉

2. Start do piłki z równoczesnym skrętem ciała w kierunki biegu i uderzenia, im wcześniej jesteśmy w stanie się przygotować to łatwiej odegrać nawet bardzo szybkie piłki. jeżeli piłka jest bardzo blisko ciała może wystarczyć skręt ciała z odstawieniem nogi zakrocznej. Krótkim krokiem nogi wykrocznej do przodu gdy mamy czas “wejść w piłkę” lub odstawienie w bok stopy ze skrętem z jednego lub kilku małych kroków dostawnych. Jeśli piłka jest dalej potrzebujemy kroku biegowego.

3. Zatrzymanie i powrót. Żeby się zatrzymać i uderzyć potrzebujemy dobrze ocenić odległość i zająć pozycję, aby móc swobodnie wyprowadzić uderzenie. Do tego potrzeba siły nóg. Słabe nogi nie są w stanie udźwignąć rozpędzonego ciała – czasem trener prosi o zatrzymanie ucznia, ale ten nie z braku umiejętności, a właśnie słabego przygotowania ogólnego nie jest w stanie zahamować. Zatrzymać można się w otwartej, półotwartej lub mocniej zamkniętej pozycji. Otwarta daje szansę na generowania dużej siły oraz szybszy powrót do środka. Boczna zaistnieje, gdy mamy więcej czasu i wchodzimy w przód. Bardziej zamknięta, gdy sięgamy piłkę zagraną bardziej do boku przez przeciwnika, taką sytuacje opisywałem na przykładzie bekhendu oburęcznego Del Potro o TU.  Po uderzeniu z otwartej pozycji możemy od razu przenosić ciężar ciała w kierunku powrotu i wykonać krok skrzyżny, który płynnie przechodzi w krok dostawny. Często dzieci pytają, dlaczego – skoro skrzyżny daje nam szybszy powrót- nie możemy wykonać kilku skrzyżnych kroków. Krzyżowanie nóg jest sytuacją stwarzająca szanse na “zagranie przeciw nogom”. Ale jeżeli robimy to tuż po naszym uderzeniu, to przeciwnik jeszcze nie ma piłki po swojej stronie siatki, a później kiedy uderza, to jesteśmy już w kroku dostawnym, dającym równe szanse na start w każdą stronę. Z pozycji zamkniętej po dodatkowym kroku, noga ta może nas odepchnąć w krok skrzyżny, ale jest to zawsze jeden dodatkowy krok w bok i powrót z pozycji szerzej od środka kortu. To jest jedna z przyczyn popularności pozycji otwartej – mniej kroków. Drugi to bardziej wykorzystana praca skrętna tułowia.

 

Zachęcam do kilkukrotnego obejrzenia poniższego filmu i zwracanie uwagi na kolejne elementy:

naskok

bieg, zatrzymanie i uderzenie

powrót – gdzie, w które miejsce – zależnie od pozycji piłki !

Jeśli szukasz odpowiedzi co czyni jednych zawodników lepszymi od drugich – to odpowiedzią jest ciężka praca.

Przy okazji turnieju WTA w Katowicach Babolat zaprosił trenerów na konferencję. Gościem specjalnym był Toni Nadal. W środowisku było lekkie poruszenie, bo niektórzy zastanawiali się czy , popularnie nazywany “wujek Toni” zdradzi jakieś sekrety kuchni. Zdradził, ale dla niektórych było to zaskakujące, że jego receptą była i jest ciężka praca. Żadna magia, żadne cudowne sztuczki, super ćwiczenia tylko żmudna codzienna praca nad sobą i doskonalenie. Oczywiście należy spotkać na swej drodze kogoś tak utalentowanego jak Rafa. Kogoś kto ma serce do walki. Ale to i tak jest tylko jeden z aspektów wychowania mistrza, bo reszta to podkreślał Toni praca, praca, praca…

Pokazał kilka ulubionych ćwiczeń samego Rafaela Nadala, ale nie było to nic odkrywczego. Jak sam podkreślił tenis jest archaiczną grą, bo zasady właściwie się nie zmieniają. Zmiany są na przestrzeni lat ze względu na przygotowanie fizyczne zawodników, postęp technologiczny w rakietach i naciągach. Ale sama gra i zasady się nie zmieniły. Zostały niejako wymuszone zmiany w stylach gry zawodników, większa rotacja, inna gra kątowa niż kiedyś, ale to nie stało się z dnia na dzień. Był okres odejścia od gry pod siatką, ale znów wraca ona powoli do łask, bo ciężko zakończyć wymianę stojąc kilka metrów za kortem. Toni wskazał na umiejętność przejścia z obrony do ataku jako jego zdaniem najważniejszą umiejętność w dzisiejszym tenisie. Patrząc na grę Rafy nie trudno się z tym nie zgodzić.

 

Na konferencji mieliśmy okazję oglądać grupkę zawodniczek, która pokazała potencjał. Może nawierzchnia hali – parkiet, nie dała rozwinąć skrzydeł. Ale i tak można było być pod wrażeniem pracowitości tych zawodniczek. Bieganie po korcie sprawiało im autentyczną radość. Oby tej radości i motywacji starczyło na lata.