Rola rodzica w treningu dziecka.

Rola rodzica w treningu dziecka – program Tenis10 i dalej w przyszłość.

IMG_4162ressss800

Zawsze dziecko powinno być podmiotem, nie przedmiotem. To ono musi chcieć grać, czerpać radość, być zaangażowanym i wiedzieć, czego się od niego oczekuje. Rodzić często jest pierwszą osobą, która decyduje, że zaprowadzi dziecko do klubu. Czasem, to dziecko prosi o trening, bo kolega z przedszkola, szkoły się pochwalił super zajęciami. To, czy dziecko polubi dany sport, zależy od jakości treningu (gry, zabawy, przyrządy dopasowane do wieku i możliwości), atmosfery w klubie, grupie i od kontaktu z trenerem. Czyli rodzić musi przekazać dziecko w ręce trenera. Musi zaufać, że trafił do fachowca, który wie co robi ( polecam swój artykuł o uprawnieniach w tenisie i osobach, które możecie spotkać na kortach. Wymagać on będzie uaktualnienia, wraz ze zmianami tych stopni, ale to w niedługiej przyszłości.) Jednak jeżeli dziecko nie chce, nie lubi, nie sprawia mu to radości, może to nie ten sport, może to nie ten czas, może trzeba poczekać. Lepiej dać czas, niż zmuszając do treningów wbrew woli, zniechęcić do sportu na całe życie.

IMG_0175RES

Tutaj następuje pierwsze rozdzielenie ról, rodzic nie jest trenerem ! To wymaga mocnego podkreślenia. Jeżeli sam, nie prowadzi treningów, tylko oddaje pod opiekę trenerowi klubowemu, to godzi się z tym faktem. Ja zawsze proszę rodziców, by jeżeli decydują się wejść na kort, przyjrzeć się treningowi, to trener jest osobą, która przejmuje dowodzenie,a rodzic nie komentuje, nie podpowiada, nie krytykuje itp. Rodzic nie może wchodzić w kompetencje trenera, nawet jeżeli ich własna pociecha rozbryka się nadmiernie, to trener ma interweniować i „przywołać do porządku”. Rodzić powinien wspierać, motywować i nakręcać pozytywnie do działania. Nie może rodzic i trener, być w tym samym czasie osobą, której dziecko powinno słuchać, bo nie usłyszy żadnego z dwojga. Jeżeli rodzic próbuje wejść w buty trenera, to tylko będzie rodziło konflikt na linii trener-rodzic oraz będzie wysyłało sprzeczne komunikaty dla dziecka. Rodzic zawsze będzie bliższy dziecku, ale wchodząc na kort, to trener przejmuje stery. Po to je przecież zaprowadziliście do klubu, czyż nie? Zaufajcie trenerowi, że wie co robi. Jego doświadczenie, uprawnienia, sympatia zawodników jest tego gwarancją. Czy chcielibyście, by trener tenisa, pouczał was w waszej pracy? Jeżeli macie pytania, uwagi, to porozmawiajcie w cztery oczy , bez udziału dziecka. Obojgu wam zależy na dobru dziecka, więc dlaczego nie rozmawiać? Nie ma nic gorszego, niż otwarta krytyka, pouczanie, „podpowiadanie trenerowi” przez rodzica. Burzy to całe zaufanie i podważa kompetencje. Czasem brak publicznej odpowiedzi, jest odbierany, jako brak argumentów – NIE. Po prostu o dziecku, nie przy dziecku. Porozmawiajmy na boku, bez dziecka, nie dlatego, że nie chcę, tylko dlatego, że to lepsze dla dziecka, na którym nam obojgu zależy. Razem możemy więcej ! Już dziś, od najmłodszych lat, często sztab trenerski to: trener tenisa, trener przygotowania fizycznego, psycholog, dietetyk, lekarz itp. Dla dobrych efektów, sztab musi ze sobą współpracować.

IMG_5346pores

Czyli dziecko rozpoczęło treningi. Rodzic chciałby, by dziecko szybko odniosło sukcesy. Przecież rodzic jest pierwszym sponsorem i menadżerem. Tylko trzeba mieć świadomość, że wyszkolenie zawodnika – wyczynowego- to proces trwający ponad 10 lat. Dziecko uczestniczące w programie Tenis10, nie może być traktowane jako przyszły mistrz świata i mieć stawianych takich wymagań. Jeżeli dziecko mówi, że chce ograć Federera, to SUPER. Niech trenuje! Ale nie może mu tego narzucać rodzic. Dziecko ma się rozwijać, uczyć, bawić, bez presji wynikowej. Jeżeli zapewnimy mu warunki do rozwoju, to wyniki same się pojawią. Należy rozróżnić osoby z nastawieniem, na wyczynową grę – w późniejszych latach, od rekreacji ruchowej – na całe życie. W pierwszych latach różnica głównie polega na ilości treningów i turniejów. Osoby uzdolnione ruchowo, ale mniej trenujące, mogą na początku osiągać równie dobre wyniki turniejowe, jak te trenujące częściej. Potem, ta różnica się zwiększa i ilości godzin spędzonych na korcie, nie da się oszukać – jaka praca, takie wyniki.

IMG_1154poRES

Turnieje. Trochę nawiąże tutaj do poprzedniego wpisu – KLIK. Rodzic ma wspierać i być dobrym duchem w tej drużynie, a od merytorycznej oceny gry jest trener. Jeżeli rodzic będzie działał negatywnie, na psychikę dziecka, to zrazi je do rywalizacji i sportu. Dziecko ponad wynik sportowy, przedkłada miłość rodzicielska i zadowolenie rodzica. Dajmy dziecku grać i uczestniczyć w święcie sportu, jakim jest turniej. Mamy przykłady zawodników w kraju, którzy pokonywali w czasach młodzieżowych, czy juniorskich obecną czołówkę światową, ale z jakiegoś powodu w dorosłym tenisie, to nie rodacy, są na pierwszych miejscach rankingu. Tylko właśnie te “inne osoby”. Dlaczego? W kategorii Tenis10 wynik nie jest najważniejszy, tylko rozwój. Później, obciążenia trzeba rozkładać jeszcze delikatniej i mądrzej, bo ilość treningów, startów będzie lawinowo  rosnąć. Jeżeli dziecko jest zdolne, ma predyspozycje i będzie mądrze prowadzone, to wyniki przyjdą. Tylko jeżeli zabijemy radość na początku kariery i obarczymy dziecko presją wynikową od najmłodszych lat, to wypali się, zanim zdąży zaistnieć na światowych kortach. Częstym błędem jest wystawianie zawodnika zdolnego, ale młodego, do gry z dużo starszymi zawodnikami. Chęci przerastają możliwości. Przeciążenia, jakie znosi ciało zawodnika, nie pozostają beż wpływu na jego zdrowie w dalszym etapie kariery. Trzeba mieć szerszą perspektywę, czy chcemy wygrać dziś, czy wygrywać jutro i pojutrze.

Dom. Tutaj największa jest rola rodzica, by pomagał wspólnie z trenerem kształtować odpowiednie postawy. Sen przed turniejem, odpowiednie posiłki, higiena ciała i umysłu. To wszystko składa się na wynik sportowy. Jeżeli nauczymy dziecko, od najmłodszych lat, przygotować się fizycznie i mentalnie, to i w innych sferach życia osiągnie lepsze wyniki, nie tylko w sporcie. Ze swoich doświadczeń pamiętam, że uczestnictwo w turniejach, wymuszało większą dyscyplinę w szkole. Musiałem sam nadrobić zaległości, a zatem lepiej zorganizować czas, bo nie miałem go tyle, by go marnotrawić. Treningi nie przeszkadzały osiągać dobrych wyników w szkole, wręcz przeciwnie- uczyło koncentracji, dobrej organizacji, systematyczności. Dziecko musi nabrać pewnej rutyny i świadomości, że na trening, czy turniej musi się przygotować – strój, sprzęt, napoje, posiłki itp. Przygotowanie nie rozpoczyna się na rozgrzewce, ale co najmniej dzień wcześniej. Dlatego jestem zwolennikiem kupienia dziecku torby czy plecaka tenisowego, za który samo dopowiada – co w nim jest i pilnuje by mieć go ze sobą. Uczy samodzielnie rozwiązywać problemy jak np. ten poniżej – w korcie czy aut ? – pozwalam im rozwiązać problem 😉

IMG_9569RES

Wymaga to czasu na naukę, ale efekt pojawi się nie tylko na korcie, bo jak dziecko nauczy się pilnować torby tenisowej, to i plecaka szkolnego nie zgubi 😉 Także posiłki muszą być o odpowiedniej porze, nie tuż przed treningiem, bo z ciężkim brzuchem, ciężko biegać po korcie. Czy dziecko oglądało bajki do późna, czy miało odpowiednią ilość snu? Czy zapewnimy dziecku odpowiedni strój, sprzęt – np. bidon na picie, ręcznik i koszulka do przebrania? To wszystko należy wypracować wspólnie z trenerem. Ty ufasz trenerowi, a trener ufa tobie… tu już idziemy w kolejne dygresje, które może rozwinę w kolejnych wpisach – co powinna zawierać torba tenisowa 🙂

Kilka artykułów w tej materii:

http://www.junior.sport.pl/junior/1,143109,17523455,6_bledow_najczesciej_popelnianych_przez_rodzicow_malego.html

http://sportpozytywny.org.pl/publikacje/praca-z-malym-sportowcem–pomiedzy-frustracja-a-satysfakcja-nasze-zawodowe-refleksje-

Podstawowe pytanie – kto Cię uczy gry w tenisa?

Do kogo w ogóle się udajemy na naukę tenisa? Czy pytamy o kwalifikacje, czy tylko o cenę i miejsce treningu? Jakie istnieją kwalifikacje w zawodzie trenera tenisa, jakie są szczeble i co one oznaczają dla Ciebie- szukającego instruktora, trenera, mistrza, przewodnika tenisa ?

Pierwszy stopień wtajemniczenia w nauczaniu tenisa to tytuł „instruktora tenisa”. Nadawany może być przez uczelnie wyższe o profilu sportowym – np. AWF-y oraz Polski Związek Tenisowy – przez stowarzyszenie trenerów. Nie mnie oceniać, który z nich lepszy. Obecnie tytuł wydawany przez AWF nie jest jednoznaczny z ukończeniem studiów na tej uczelni, zatem trafiają na kursy zupełnie przypadkowe osoby. Plusem posiadania takiego tytułu jest fakt usankcjonowania prawnego nauki innych ludzi tego sportu i to, że posiadający wykazał chęć zdobywania uprawnień i wiedzy. Minusem niestety jest przypadkowość trafiających tam osób, minimalna selekcja, zajęcia są prowadzone bardzo często weekendowo, a materiał często jest bardzo podstawowy. Egzamin prowizoryczny.

Drugi stopień to „trener tenisa II klasy”. Wymaga on ukończenia szkoły wyższej – w dowolnym kierunku oraz odbycia 2 letnich studiów. Najczęściej kursy prowadzone są przy AWF-ach, gdyż czas potrzebny na ukończenie, koszta kursu, selekcja przed rozpoczęciem nauki, eliminują osoby przypadkowe. Wymagane jest udokumentowanie praktyk trenerskich, zdanie egzaminu końcowego. Tytuł ten jest już dużo rzadziej spotykany u nauczających, gdyż wymagania jakie muszą trenerzy spełnić są wyższe, a nakład pracy potrzebny do pozytywnego ukończenia kursu większy.

Trzeci stopień to „trener tenisa I klasy”. Poza warunkami jakie musi spełnić na II klasę, aby wejść stopień wyżej, należy mieć udokumentowana prace w klubie tenisowym, osiągnąć z zawodnikami pewne minimum wynikowe, określone przez związek. Trenerzy I klasy to już elita. Osoby te najczęściej są aktywnie związane z sekcjami tenisowymi przy klubach tenisowych i zajmują się szkoleniem zawodniczym.

Ostatni możliwy do osiągnięcia stopień w tenisie to „trener klasy mistrzowskiej” . Obecnie w Polsce mamy około 6-10 osób, które mogą się pochwalić pracą i wynikami z zawodnikami z list światowego tenisa. Wymagany jest tutaj długi staż trenerski.

Możemy czasem trafić na nauczycieli W-F, którzy dorabiają na kortach. Nie jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, gdyż poza ograniczoną wiedzą przekazywaną na studiach nie posiadają kwalifikacji i prawnie nie są uprawnieni do wykonywania takiej pracy. Widzę natomiast ogromny potencjał w grupie tych osób w nauczaniu tenisa w szkołach. W uproszczonej formie, można nauczać elementów tej gry na zajęciach już dla najmłodszych, czy nawet w przedszkolach. Osoby po AWF-ie mają większe doświadczenie w nauczaniu ruchu, mają podstawy pedagogiczne, stąd uważam, że trafiając do takiego trenera to „mniejsze zło” niż do ostatniej podgrupy.

Ostatnia podgrupa nie jest usankcjonowana prawnie, czyli samozwańczy „trenerzy tenisa”. Proszę zwrócić uwagę, że cudzysłów nie jest tu przypadkowy 😉 Osoby te nie mają podstaw prawnych, często wiedzy i umiejętności by nauczać tej dyscypliny sportu. Nie posiadają zarejestrowanej działalności, a pytanie o fakturę za zajęcia wywołuje popłoch. Niestety pojawia się coraz więcej przypadkowych osób, które wietrzą pieniądze i stoją na korcie udając maszyny do podawania piłek. Czasem obserwując treningi na korcie obok, miąłem wrażenie, że odechciałoby mi się grać, jakby moje treningi tak wyglądały. Niestety często można w tej grupie odnaleźć byłych zawodników, którzy uczą tak jak ich uczono, czyli co najmniej kilkanaście lat temu, a przecież tenis zmienił się diametralnie i metody nauczania muszą za tym nadążać. Osoby takie nie maja wiedzy o nauczania, są natomiast zazwyczaj dobrymi sparingpartnerami dla osób szukających przeciwnika na wyższym poziomie.

 

Jakie skutki pociągają za sobą te szczeble kwalifikacji w odniesieniu do osoby poszukującej „nauczyciela” tenisa. Otóż w każdej kategorii możemy trafić na osobę, która nie będzie dostatecznie staranna, zaangażowana i posiadała chęci nauczenia drugiej osoby. Często osoby dobrze grające, nie są w stanie nauczyć drugiej osoby. Dobry zawodnik, jak w każdym sporcie, nie znaczy dobry trener. Jednak z duża dozą prawdopodobieństwa, możemy przyjąć, że im wyższe uprawnienia trenera tym większa jego wiedza i doświadczenie, które będzie mógł, przy odpowiednim zaangażowaniu, nam przekazać.

Na koniec zostawiłem problem licencjonowania trenerów. Obecnie związki sportowe mają obowiązek licencjonowania instruktorów, trenerów. Osobiście nie przystąpiłem do licencjonowania, gdyż uważam, że związek tenisowy nie propaguje tej dyscypliny dostatecznie w naszym kraju, a działania związane z licencjonowaniem są wymuszone dyrektywami z zewnątrz, pomagają licencjonować już uczących trenerów. Pracuję obecnie z najmłodszymi, dzieci 5-8 lat i z nimi na pewno nie będę posiadał udokumentowanych wyników sportowych, jakich oczekiwałby ode mnie związek. Przeprowadziłem kiedyś prosty sprawdzian – pytałem osoby dorosłe, które uczyłem tenisa, jakie są uprawnia trenerskie w tenisie i jakie posiadam JA – ich trener. Żadna osoba nie była w stanie mi odpowiedzieć na to pytanie. Może ludziom nie potrzeba fachowców? Może wystarczy druga osoba, po drugiej stronie siatki, co będzie odbijała piłkę nieco lepiej, niż oni sami ? Może zniesiemy kwalifikacje i będzie samowolka, tak jak są propozycje by zalegalizować doping. Ja jestem jak najdalej od takich wizji. Chciałbym zacząć uświadamiać ludzi w tym temacie, dlatego postanowiłem napisać powyższy artykuł. Teraz możesz zapytać z kim grasz 😉

 

Połamania rakiet.